Co zrobić i w jaki sposób iść na kompromis, kiedy posiada się na stanie małe dziecko i chce się wyskoczyć w góry? ;-) Odpowiedź jest prosta - o ile toto potrafi już pewnie siedzieć, ładuje się to w chustę (krótsze dystanse i mniejsze dzieci) lub nosidełko (dłuższe dystanse i większe dzieci), i wyrusza. W ubiegłym roku, na jesieni, dwa razy wybrałam się tak z siostrą i Julianem na naszą lokalną spacerową Kozią Górkę. Pogoda była piękna, a zabawa przednia. Podejście od Bystrej jest dość przyjemne, jedynie krótki pierwszy odcinek jest ,,czerwony". Potem można sobie wybrać ścieżkę i na przykład wchodzić z widokiem na Bystrą, a schodzić, oglądając Bielsko, lub na odwrót :-) Można także powędrować samym środkiem grzbietu, ale to dobra opcja, gdy się schodzi w dół. Obraz jest wtedy najpełniejszy.
Wiele osób narzeka, że mały potwór odebrał im życie i nie mogą już realizować swoich pasji, jechać, gdzie chcą itd. Z odpowiednim sprzętem takie gadanie kompletnie mija się z rzeczywistością. Co do chusty, to nigdy nie zostałyśmy w tej materii mistrzyniami, z nosidełkiem sprawa była prostsza. Na chwilę obecną przydałoby się większe nosidełko turystyczne, bo Julian chyba nie wszedłby do tego zielonego ;-) Przyznam zresztą, że przerzuciłyśmy się na razie na rowerowe wycieczki z fotelikiem. Dodam jeszcze, że takie wspólne wypady to świetna sprawa. Dziecko się rozgląda i jara się, choć złośliwi pewnie stwierdzą, że i tak później niewiele będzie z tego pamiętać ;-)
Awww, jak slodko
OdpowiedzUsuńNiesiedzące też można wiązać w chuście:) Zdjęcia piękne i zgadzam się z każdym słowem...Buziaki:)
OdpowiedzUsuń